Uwaga, to nie prima aprilis. 1 kwietnia wiele firm z naszej branży po prostu nie da rady. Bardzo ciężko słucha się osób, które uświadomiły sobie nagle, że budowane przez nich firmy czy marki będą mieć olbrzymie problemy w nadchodzących miesiącach. Najgorsze, że znikąd widać pomocy. Zatrudnienie tak ciężko przez lata budowanych zespołów wisi dosłownie na cienkim włosku.
No cóż… nadchodzi bardzo nieciekawy okres dla naszej branży.
Ale
Każdy kryzys to również szansa. Upada stare status quo, więc pojawia się miejsce dla czegoś nowego. Do tej pory każdy kryzys powodował, że internet rósł w siłę. I tak będzie tym razem.
Tylko że mocniej.
„Ci od internetu” wychowani są na kryzysach 2001 i 2008 roku. Przyzwyczajeni są do pracy w ograniczonym czasie i budżecie, co wyzwala kreatywność i biznesowe podejście do prowadzonych działań. Tak też będzie po 2020 roku. Z jedną, wielką różnicą. Po kryzysie nie wrócimy już do świata dzielonego na online i offline.
Rzeczywistość nabrała interaktywnego rozpędu. Już po pierwszych 2 tygodniach globalnego home office widzimy, że internet stał się podstawą funkcjonowania dużej części społeczeństw. Nie chodzi już tylko o pracę, ale praktycznie o całe życie! O e-learning, zakupy w sieci, załatwianie spraw urzędowych, konsultacje medyczne na niespotykaną dotąd skalę czy wreszcie – o rozrywkę. W internecie są przyjaciele, rodzina, dalsi i bliżsi znajomi. Dawniej spotykani w domach, kawiarniach, na ulicach, dziś, siłą wyższą, zredukowani do swojej cyfrowej tożsamości.
Postdigital
Wygląda na to, że z dnia na dzień obudziliśmy się w nowej dla wielu rzeczywistości. Na wskroś wirtualnej i hiper-połączonej. To rzeczywistość, w której ekran, sieć czy impulsy elektroniczne nie są już symulacją. Są po prostu naszym życiem i szansą na lepsze jutro.
Wszyscy wchodzimy, a właściwie to zaczynamy pędzić w nową erę – w postdigital. I to raczej one-way ticket, bo w drogę powrotną już chyba nikt nas nie podrzuci. W postdigitalu internet przenika wszystkie nasze aktywności w sposób praktycznie przez nas niedostrzegalny. A my korzystamy z niego instynktownie i naturalnie, jak codziennych narzędzi. Przestajemy traktować go jako medium, a jako immanentną część naszego życia.
Jak wiele to zmieni?
Nie wchodząc głębiej w hipotezy, dotyczące konsekwencji społecznych, politycznych czy gospodarczych, można śmiało założyć, że świat po pandemii będzie inny. Co za tym idzie, inny będzie też marketing.
Wiele firm, które przespały rewolucję cyfrową, zmierzy się teraz z przyspieszonym kursem digitalizacji. Wiele marek spojrzy inaczej na rolę marketingu w internecie. Dostrzegą, że digital to już nie tylko przestrzeń do komunikacji, ale komunikacja sama w sobie. Te zmiany obserwujemy u części naszych partnerów i z zaangażowaniem je wspieramy. Wspomagamy również rozbudowę nowych kompetencji marek. Tak potrzebnych przecież, by obsługiwać klienta postigitalowego świata. To już nie tylko kup i sprzedaj. W formułującym się na naszych oczach nowym ładzie, kluczowe będzie jak najlepsze doświadczenie marki.
Najbliższe miesiące to także okres sprawdzania elastyczności, mobilności oraz umiejętności współpracy i siły organizacyjnej wielu firm. Nawet jeśli dużo jest w tym zakresie do zrobienia, to po pandemii wszyscy wejdziemy w nowy, postdigitalowy świat. Silniejsi i mądrzejsi o te doświadczenia. Wejdziemy też wrażliwsi na otoczenie, ale skuteczni, niezależnie od sytuacji, w jakiej ono się znajduje.
Trzeba szybko będzie dostosować się do nowych realiów.
Nasza branża od dawna to świetnie potrafi.
W końcu kto jak nie my – kreatywni?