Na ostatnim IAB Update poświęconym wideo byłem indoktrynowany kilkoma prezentacjami na temat tego, jak świetlana jest przyszłość reklamy wideo. Wszystko pięknie, coraz okazalsze formy i coraz więcej możliwości (włącznie z zakryciem odtwarzacza – mam nadzieję, że nie na czas odtwarzania filmu), ale czuje, że podskórnie coś się tnie i to nie tylko z powodu kiepskiego transferu.
Jestem dość świadomym odbiorcą reklamy internetowej. Doszedłem do takiej perfekcji, że nie widziałem niechcianego displayu od ponad 2 lat. Tak więc trudno do mnie trafić z reklamą, ale czasami się udaje – jak włączam Internet Eksplorera, żeby zobaczyć, co robi konkurencja.
I w ten sposób trafiłem na reklamę wideo. Przeglądając portale mam zwyczaj otwierania kilku kart jednocześnie z artykułami, które mnie zaciekawiły. Jakież było moje zdziwienie, gdy kilkukrotnie wysłuchałem Marka Kondrata opóźnionego za każdym razem o pół sekundy – pytającego mnie czy słyszałem o mandatach w F1. Taki miks to czysta radość – polecam – w szczególności wieczorową porą. Takie ekscesy już mi się nie przytrafiają, ale nadal zwiedziony „krzykliwym” tytułem artykułu klikam i zamiast tekstu otwiera mi się „internetowa telewizja” – i to jedyny mój kontakt z formami wideo na portalach – który trwa tyle, ile wciśnięcie Ctrl + W. Zastanawia mnie, kto ma czas i chęć na oglądanie 3 minutowego filmu, jeżeli te same treści przeczyta w ciągu minuty, a po 5 sekundach wie, czy artykuł go w ogóle interesuje?
Ale załóżmy, że ma – i w czasie oglądania 3 minut zobaczy 30 sekundowy spot. Wszyscy mają świadomość, że to trochę dużo, jak na 3-minutową treść, ale też na tyle dużo, że w drugim oknie można doczytać inny artykuł lub sprawdzić maile – a reklama sama nas poinformuje, kiedy się skończy. 10-sekundowy spot jest więc zdecydowanie lepszy – nie pozostawia tyle wolnego czasu.
Z prywatnych „badań” (popartych później raportem Gemiusa) nad tym, kto ogląda wideo na portalach wynika, że robią to ludzie młodsi – więc teraz rodzi się pytanie, jak przekonać np. nastolatkę do kliknięcia reklamy, która przeniesie ją do innego serwisu w trakcie jego oglądania. Bo na to, że ona kliknięciem przerwie oglądanie relacji wideo o tym, że Doda ma nowego chłopaka – raczej bym nie stawiał :) Dlatego pewnie niedługo będzie pisać się o tym, że reklama wideo buduje wizerunek – bo w duży CTR obecnie nie wierzę.
Temat reklamy w wideo jest ciężki, głowią się nad tym nie tylko portale, ale też rynkowi giganci – jak emitować reklamy na np. YouTube. Pojawiają się pytania: czy wiemy co jest w zamieszczanych filmach i czy w związku z naszą niewiedzą każdy z nich będzie musiał obejrzeć moderator, czy iść na żywioł i emitować reklamę wszędzie i udawać, że np. reklama napojów energetycznych w relacji z demonstracji z Iranu to będzie dobry pomysł dla marki – no i co zrobić, gdy znowu ludzie wymyślą kolejny Porno Day.
Moim zdaniem bez rozbudowy algorytmów analizujących obrazy i treści w nich zawartych, nie ma szans na dobrą przyszłość reklamy wideo. Udało się to zrobić z tekstem – kwestią czasu jest, gdy analiza obrazu da nam odpowiedź na pytanie co jest w filmie, jaką ma wartość i z reklamą czego to powiązać, żeby odniosło zamierzony efekt. Wtedy przed reklamą wideo rysują się naprawdę duże możliwości. A obecnie tylko wydawcy w pełni świadomi jakości swojej treści wideo są w stanie zarobić na reklamie, pozostali muszą jeszcze chwile poczekać.
Gdzieś na jakimś kanale YouTube widziałem komentarz pod filmem – kolejne bez sensu stracone 3 minuty życia – mam nadzieję, że przez złą reklamę nie wydłużą się do 3 minut i 30 (10) sekund!
A na deser 13 sekund w naszym wykonaniu :)