Wiecie, co się dzieje, kiedy agencja interaktywna roku wybiera się na integrację? Zabiera wszystkich marynarzy i… wypływa na pełne morze. I choć już przybiliśmy z powrotem do naszego brzegu, myślami jesteśmy daleko, daleko… na szwedzkich wodach. A skoro tak, to może z łezką w oku i wiatrem we włosach trochę powspominamy. Gotowi na rejs w najlepszy wyjazd integracyjny?
„We are sailing, we are sailing”
Na piątek 6.10 czekali wszyscy nasi marynarze z Warszawy i Poznania. I trzeba przyznać, że frekwencja na pokładzie przeszła wszelkie oczekiwania. Od razu widać, że Goldenom żaden sztorm nie straszny, a na szerokich wodach czujemy się znakomicie. Radosną atmosferę było czuć już w terminalu portowym w Gdyni, gdzie wszyscy spotkaliśmy się przed rejsem. Powitaniom i żartom nie było końca, aż w końcu przyszedł czas na wspólną fotę. I uwierzcie – nie było łatwo zmieścić w kadrze całą załogę. Po kilku chwilach ścieśniania i fotograficznej ekwilibrystyki wreszcie się udało!
I tak po uwiecznieniu tej wspaniałej chwili, jak prawdziwe wilki morskie wsiedliśmy na prom i wyruszyliśmy na podbój szwedzkich wód!
„Can you hear me, can you hear me. Through the dark night, far away”
Gdy zapadł zmierzch i znaleźliśmy się gdzieś między Polską a Szwecją, nasz Prezes podsumował rok. I w 78 slajdach wyjaśnił, jak to się stało, że jesteśmy tu, gdzie jesteśmy… czyli na morzu.
A kiedy fale już całkiem nieźle nas rozbujały, ruszyliśmy na parkiet. Nie zabrakło przebojów Abby i Zenka Martyniuka. Był Krzysztof Krawczyk ze swym „Parostatkiem” i Luis Fonsi z „Despacito”. Nóżka sama rwała się do tańca, a ręka do toastów – za tych co na morzu i na lądzie!
Po wielu piruetach podkręconych kołysaniem statku, przyszedł czas na sen. Ale zanim mogliśmy powiedzieć „God morgon Sverige”, usłyszeliśmy na pobudkę w głośnikach…
„I am sailing stormy waters, to be near you, to be free”
Nic tak nie budzi o 6 rano jak puszczony w radiowęźle Rod Stewart ze swoją charakterystyczną chrypką i fakt, że za żadne skarby nie da się go wyłączyć lub chociażby ściszyć. Po prostu śpiewa i śpiewa, a Ty możesz jedynie zatykać głośniki ręcznikami. Szczerze, jeśli macie problem ze wstawaniem, polecamy!
Co było dalej? Nietrudno się domyślić! Hektolitry wypitej kawy i obfite ciepłe śniadanie. Oczy jednak dużo szerzej otworzyły się na widok wspaniałego wschodu słońca.
A gdy już te urzekające widoki i rześkie powietrze sprawiły, że pojawiło się w nas więcej życia, ruszyliśmy na zwiedzanie Karlskrony i Kalmaru.
Wspaniała skandynawska architektura, pyszne cynamonowe bułeczki, niezwykły most o długości 6 km… to wszystko wywołało w nas niemały zachwyt. Ale największe WOW było, gdy w Muzeum Morskim zobaczyliśmy prawdziwą łódź podwodną – co prawda nie złotą, ale zawsze :)
„I am sailing, I am sailing, home again”
Zwiedzanie kawałka Szwecji zakończyła wizyta w supermarkecie. Tam nasza dzielna, choć już trochę zmęczona załoga, zaopatrzyła się w zapas śledzi, czekolad i szwedzkiej kawy.
I tak, znowu znaleźliśmy się na pokładzie promu. A jak wiadomo, droga do domu jest zazwyczaj krótsza, więc mieliśmy mało czasu na wspólną integrację. Dlatego wykorzystaliśmy go na maksa i spotkaliśmy się przy sklepie bezcłowym… po pamiątki oczywiście! Niektórzy wcale się nie kładli i ruszyli na parkiet. A gdy nad ranem nogi odmówiły im posłuszeństwa… z głośników radiowęzła po raz drugi popłynął głos Roda Stewarta. I wtedy już wiedzieliśmy, że nie ma lekko i czas wstawać!
W niedzielę rano przybiliśmy do brzegu! Nikt się nie zgubił, nikt nie załapał kontuzji i w końcu, nikt nie wypadł za burtę, więc chyba śmiało możemy ogłosić sukces. A tak na podsumowanie? Warszawa kocha Poznań, a Poznań Warszawę. Czekamy na kolejną integrację, a póki co dalej pływamy po wodach interaktywnego oceanu.
Ahoj!
A i jeszcze parę zdjęć :)